Karaoke przy zbiorniku retencyjnym i nawałnica nad morzem dla dwojga poszukiwaczy przygód ze Szwajcarii – Część 3
Seria: 4-Xtremes
Andrea i Mike Kammermannowie kontynuują wielką wyprawę swoim ekspedycyjnym Axorem: ze Szwajcarii na Rosyjski Daleki Wschód i z powrotem. Dwoje poszukiwaczy przygód pomyślnie zakończyło już pierwszy etap podróży przez Europę Południowo-Wschodnią. Swoje przeżycia relacjonują w trzeciej części naszej serii.
Jest 19:30, temperatura wynosi 30 stopni, a my siedzimy w naszej kabinie mieszkalnej. Na niebie nie widać najmniejszej chmury. Od wielu dni nie padało, a wskazówka wilgotnościomierza utrzymuje się na niskim poziomie – wspaniały przedsmak podróży przez pustynię. Jesteśmy w tureckiej Ankarze i zaparkowaliśmy naszego Axora przed hotelem. Podróżując przez tereny wiejskie, zawsze znajdowaliśmy dużo ładniejsze miejsca na nocleg, niż tutaj. Jednak w miastach lepiej jest zwrócić trochę większą uwagę na bezpieczeństwo. Poza tym mamy tu sieć Wi-Fi.
Do tej pory pokonaliśmy około 3600 kilometrów. Ze Szwajcarii trasa wiodła przez Włochy, Słowenię i Chorwację. Następnie – po przejechaniu krótkiego odcinka przez Bośnię – przyszła kolej na Czarnogórę, Albanię, Grecję i Turcję. Axor oraz cała technika w naszej kabinie mieszkalnej działają tak, jak powinny. Na razie musieliśmy jedynie wymienić żarówkę w reflektorze. Zresztą nic dziwnego – ta przetrwała już dziesięć lat. W Słowenii zatankowaliśmy jeden raz do pełna, a kolejne tankowanie konieczne było dopiero w Turcji. Również zbiornik AdBlue jest jeszcze w połowie pełny.
Dzienne dystanse od 100 do 500 kilometrów.
Nasze dzienne dystanse wynoszą od 100 do 500 kilometrów. Zależy to między innymi od tego, czy możemy jechać bez przerwy czy też musimy czekać, na przykład na przejściu granicznym, czy trzeba znaleźć bankomat lub wodę do uzupełnienia zapasów. I oczywiście od tego, co jest do zwiedzenia po drodze!
Pierwsze atrakcje czekały w Chorwacji – surowe wybrzeża, bujne równiny, dzikie góry z jeziorami i historycznymi miastami – tutaj było wszystko. Nawet niezapomniane spotkanie z miejscową ludnością. Właśnie znaleźliśmy piękne miejsce przy zbiorniku retencyjnym, gdy podjechały dwa samochody z pięcioma osobami na pokładzie. Zapytali nas, czy mogą rozpalić grilla obok naszego obozu. Koniec końców wokół nas stanęło tuzin aut i odbyła się wielka impreza z pieczonymi kiełbaskami, piwem i karaoke – nasze 230-woltowe przyłącze elektryczne zasilało głośniki. Porozumiewaliśmy się – jak prawie wszędzie – za pomocą rąk i nóg. Na koniec dostaliśmy zaproszenie, aby wpaść w drodze powrotnej i kontynuować zabawę.
Prawdziwe przeżycia czekały na nas w Albanii. Zwiedzaliśmy ruiny, biwakowaliśmy na wietrznych plażach i szukaliśmy położonych na uboczu ciepłych źródeł. Zachwyciły nas przede wszystkim miejsca w głębi kraju – wioski, do których rzadko zaglądają turyści, wąskie drogi, surowe szczyty nad zielonymi pagórkami czy pożywna potrawka z jagnięciny. Wszystko miało bardzo pierwotny charakter. Mieliśmy przy tym wiele okazji, aby wszystko sobie obejrzeć. Ponieważ drogi były coraz węższe i coraz bardziej wyboiste i nawet główne szlaki były drogami szutrowymi, nasza średnia prędkość w Albanii oscylowała wokół 44 kilometrów na godzinę.
Zachwycające klasztory na piaskowych skałach.
W Grecji drogi stały się znów łatwiejsze do pokonywania. Wyjątkowe wrażenie zrobiły na nas klasztory na wysokich piaskowych skałach w Meteorach. Było to cudowne miejsce, czegoś podobnego jeszcze nigdy nie widzieliśmy. Nocowaliśmy w punkcie widokowym i następnego ranka mogliśmy jako pierwsi zwiedzić jeden z klasztorów. Panujący w nim spokój i zapach były jedyne w swoim rodzaju.
Podczas jednej nocy na greckiej plaży obserwowaliśmy, jak zbiera się olbrzymi sztorm na morzu. Obudziły nas liczne błyskawice i pioruny. Przypominało to efekty świetlne stroboskopu.
W Stambule znaleźliśmy doskonałe miejsce na postój: w parku nad morzem, w odległości zaledwie 10 minut pieszo od muzeum Hagia Sophia. W takich miejscach jesteśmy zazwyczaj trochę ograniczeni ze względu na psa. Nie możemy przecież zabrać naszej suczki Aimèe ze sobą do meczetu czy muzeum, a z drugiej strony nie chcemy jej zostawiać zbyt długo samej. Dzięki takiej lokalizacji mogliśmy przez dwie, trzy godziny zwiedzać miasto, później szybko wrócić do Aimèe, a następnie znów odkrywać okolice. Wielką frajdą było oczywiście przejechanie mostem nad Bosforem z Europy do Azji.
Kemping na plaży.
Nad Morzem Czarnym nocowaliśmy w kilku malowniczych zatokach. Nie byliśmy przy tym sami, zwłaszcza w weekendy. Turcy bardzo lubią biwakować na każdym wolnym skrawku plaży, jedząc kurczaki z grilla i pijąc olbrzymie ilości czarnej herbaty. Cieszymy się bardzo, że Turcja jest na trasie w drodze powrotnej z naszej wyprawy. Ten kraj ma niesamowicie dużo do zaoferowania, zarówno pod względem kulturowym, jak i krajobrazowym.
Tak na marginesie, wiele dróg w Turcji jest bardziej nowoczesnych i w lepszym stanie niż w Szwajcarii. Praktycznie każdy ciężarowy Mercedes, którego tutaj spotykaliśmy, to był Axor. Nic dziwnego, skoro Axor był długie lata produkowany w tureckim mieście Aksaray.
Kolorowe dłonie na atrapie chłodnicy.
W Chorwacji, gdzie drogi są równie doskonałe, zafundowaliśmy naszej ciężarówce mały facelifting: na atrapę chłodnicy przekleiliśmy wiele z kolorowych naklejek w formie dłoni, które znajdowały się na kabinie mieszkalnej. Nareszcie nasz samochód przestał trochę przypominać auto wojskowe!
O co chodzi z tymi dłońmi? Przed wyprawą zbieraliśmy we współpracy ze Szwajcarskim Czerwonym Krzyżem datki. Będą one przeznaczone na projekty prowadzone w Afryce i w Azji na rzecz powstrzymania chorób oczu. A za każdą cegiełkę o wartości powyżej 50 franków szwajcarskich darczyńcy mogli przykleić jedną dłoń na naszym samochodzie.
Kolorowa atrapa chłodnicy, olej napędowy w zbiorniku i nieprzerwana żądza przygód – krótko mówiąc, jesteśmy doskonale przygotowani na pierwsze z naszych czterech ekstremalnych miejsc: pustynię Daszt-e Lut w Iranie. Z grubsza szacujemy, że dotrzemy tam w pierwszym tygodniu sierpnia. I wszystko wskazuje, że będą tam wtedy rzeczywiście panować temperatury gruntu wynoszące około 70 stopni Celsjusza, na co się przygotowaliśmy.
Część 4 serii RoadStars ukaże się 27 sierpnia. Zostańcie z nami!
Zdjęcia: 4-Xtremes
Alle Teile der 4-Xtremes-Serie findet ihr hier:
Teaser: Ein Paar aus der Schweiz geht auf eine Tour der Superlative
Teil 1: Andrea und Mike Kammermann unternehmen im Expeditionsmobil eine Tour der Superlative
Teil 2: Andrea und Mike Kammermann stellen ihr Expeditionsmobil auf Axor-Basis vor
Teil 3: Karaoke am Stausee und Unwetter überm Meer für das Abenteurer-Paar aus der Schweiz
Teil 4: Das war heiß! Die beiden Abenteurer aus der Schweiz unterwegs im Iran
Teil 5: Für Spione gehalten und auf dem Mond gelandet! Neues vom Schweizer Abenteurer-Paar
Teil 6: Schüsse im Dunkeln und Geisterstadt-Idylle – neue Abenteuer vom Schweizer Abenteurer-Paar
Teil 7: Konsequent offroad – das Schweizer Abenteurer-Paar „erobert“ Zentralasien
Teil 8: Der Frost fordert Tribut – herbe Pleiten und helfende Hände für die Schweizer Abenteurer
Teil 9: Die Kammermanns stoßen zum Kältepol vor, allen Hindernissen zum Trotz
Teil 10: Poliertes Eis und ein Stück Heimat mitten in Sibirien für die Schweizer Abenteurer
Teil 11: Das 4-Xtremes-Team erlebt anstrengende Gesetzeshüter und Erholung am Schwarzen Meer
Teil 12: Ein herber Rückschlag und Abenteuer-Sightseeing in Bulgarien für die Kammermanns
Teil 13: Andrea und Mike beenden ihre Extrem-Tour. Und sind schon wieder on the road
Komentarz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.
19 komentarzy
Prima, dass die Zwei ihren Traum live leben dürfen/können und das auch noch mit einem High Quality Truck der Sternfamilie 👌
Weiterhin viel Freude und gutes Gelingen
Prima, dass die Zwei ihren Traum live leben dürfen/können und das auch noch mit einem High Quality Truck der Sternfamilie 👌
Weiterhin viel Freude und gutes Gelingen
Gruss Andreas😊
Gruss Andreas😊
Gruß und gute Weiterreise
Klaus
Gruß und gute Weiterreise
Klaus