Fryzjer to bardzo męska rzecz – przeczytaj o historii męskiego fryzjerstwa

lifestyle

Jak zmieniało się podejście mężczyzn do fryzjerów?

Niegdyś chodziło się do cyrulików, potem do zwyczajnych fryzjerów, a teraz panowie chodzą do barberów. Bez względu jednak na to, jakiej nazwy użyjemy - z pewnością możemy stwierdzić, że dbanie o włosy nie jest i nie było domeną wyłącznie kobiet.


Może nie będziemy dziś sięgać aż do czasów cyrulików, ale przypomnijmy sobie na chwilę lata ‘80. Wyobrażacie sobie, że wówczas w zakładzie fryzjerskim normą było, że zarówno pracownicy, jak i klienci palili, a popielniczki były na stałym wyposażeniu salonów? Mężczyźni mieli zawsze pożółkłe od tytoniu palce i wąsy naznaczone paleniem.

Głównym sprzętem były zaś żyletki, na które nota bene obowiązywały kartki. Nie trudno się domyślić, że często po prostu ich brakowało. Dziś byłoby to nie do pomyślenia, ale z powodu braków tą samą żyletką obsługiwano kilku mężczyzn. Brakowało także mentalnego nastawienia wśród fryzjerów, że zakład ma być po prostu czysty i higieniczny. Z resztą – wśród klientów z higieną także nie było kolorowo. Często jedynym elementem dbania o siebie było golenie, bez myślenia o czystych zębach, uszach czy włosach.

Mimo takich warunków zakład fryzjerski pełnił ogromną rolę w życiu społecznym mężczyzn, stając się niejako centrum informacyjnym. Zakłady były otwarte bardzo długo – od wczesnego ranka do późnego wieczora. Naukę młodzi adepci pobierali od swoich mistrzów, a większość klientów się po prostu znało i wiedziało, jakie mają przyzwyczajenia.

Jednym z tych przyzwyczajeń, a zarazem top modowym strzyżeniem była fryzura „na reprezentację Polski w piłce nożnej” – czyli włosy do połowy ucha. Innym popularnym zwyczajem były „pożyczki” i nie chodzi wcale o kredyty, ale o włosy, które zapuszczało się na sporą długość, a następnie zaczesywało na łysy środek głowy, tak, aby pokryć łysinę.

Przełom zaczął się wraz z transformacją ustrojową. Wtedy po raz pierwszy zamiast fryzjerów zaczęli się pojawiać styliści. Ci przykładali dużo większą wagę do wyglądu zakładów, ale mieli mniejsze doświadczenie w tradycyjnym męskim strzyżeniu. Wyznaczników mody było znacznie więcej, gdyż był to okres swobodnego wyrażania swojej przynależności subkulturowej. Na ulicach częściej widzieliśmy długie włosy długie i punkowe irokezy.

Chwilę później przyszedł kryzys – ludzie mieli zupełnie inne wyzwania w nowej rzeczywistości. W pierwszej kolejności nie było już dbanie o siebie, a z drugiej strony – rosły koszty osobowe, a zatem i koszty usług. Właśnie wtedy wiele małych zakładów zbankrutowało. Dla mężczyzn w dziedzinie fryzjerskiej mody wyznacznikiem zaś był Bogusław Linda z filmu „Psy”. Na rynku zaczęły pojawiać się pierwsze specjalistyczne męskie kosmetyki.

Kolejny ważny moment to przełom wieków – od 2000 roku mężczyźni coraz bardziej zaczęli o siebie dbać i śledzić urodowe trendy, a producenci w końcu posłali na półki sklepowe pełną gamę męskich kosmetyków – pomady, pasty, odżywki. Zarówno fryzura, jak i zadbana broda stały się częścią wizerunku. Potem zaś około 2010 roku świat obiegła moda na „drwaloseksualnych” mężczyzn - z obowiązkową, dobrze zadbaną brodą. Na ulicach zaczęły pojawiać się salony barberskie – czyli zajmujące się zarostem oraz fryzurą mężczyzn. I można powiedzieć, że zatoczyliśmy koło. Znowu powstały miejsca, które koncentrują się tylko i wyłącznie na tym, by męska fryzura wyglądała dobrze 😉

Kto jest Waszym wzorem, jeśli chodzi o fryzurę? Macie swojego ulubionego barbera? A może jest jakaś konkretna truckerska fryzura? Jesteśmy ciekawi Waszych opinii.


źródło: weekend.gazeta.pl

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy